u mnie na wsi to nawet nie ma co otwierać nic, na 10tys mieszkańców jest juz 6 salonów "piękności" . więc również albo w domu albo jeżdze do klientek.
Printable View
u mnie na wsi to nawet nie ma co otwierać nic, na 10tys mieszkańców jest juz 6 salonów "piękności" . więc również albo w domu albo jeżdze do klientek.
Ja do niedawna robiłam tylko w domu, ewentualnie dojeżdżałam, ale poszłam na praktyki do salonu i jak szefowa dowiedziała się, że robię paznokcie to od razu chciała mnie na dłużej także od kwietnia zaczynam swoją przygodę w salonie, mam nadzieję, że wsyztsko pojdzie po mojej mysli :)
Ja praktycznie od zawsze w salonie.
Gdybym miała własny dom a nie mieszkanie na pewno wolałabym pracować w domu.
Zrobiłabym sobie mały gabinet i jazda.
Niestety dwójka dzieci i ogólnie życie rodzinne bardzo cierpi na mojej pracy a dokładnie chodzi o godziny pracy,dojazdy i odległość salonu od mojego miejsca zamieszkania.
Niestety czasy takie a nie inne i prowadząc taki mały legalny biznes trzeba sobie flaki wypruwać żeby jakoś to ciągnąć.
Na dojazdy muszę przeznaczać ok.godziny w jedną stronę.
Chcąc zdobyc i zatrzymać klienta nie mam też sztywnych godzin pracy.
Niestety jak się chce zarobić to tak to wygląda.
Myślę,że plusów i minusów jest pewnie tyle samo pracując w domu jak i w salonie.
a mowiąc o pracy w domu mamy tu na myśli jedynie kącik, nic oficjalnego czy pomieszczenie dostosowane do wymogów sanepidu? bo u mnie to kącik;)
Mieszkając w bloku chyba ciężko zrobić miejsce, które jest dostosowane do wymogów sanepidu? na pewno w domku jednorodzinnym byłoby łatwiej :)
nie oszukujmy się, 90 % osób które robi pazurki w domu, nie ma działalności więc i sanepid nie wie ;p
ja robiłam najpierw w domciu a teraz mam swoje miejsce w salonie fryzjerskim :) zastanawiam się nad otworzeniem własnego salonu ale biję się z myślami jak narazie
Ja robię sobie na razie w domu, salonu na pewno nie otworzę ani nie zacznę współpracować z jakimś, ponieważ po prostu mam inny plan na życie. Pazurki bardziej hobbystycznie, delikatnie zarobkowo (ale to dopiero po kursie). Właściwie, to wolałabym chyba ja jeździć do klientek. Może i jest trochę taszczenia się ze sprzętem, ale mieszkam w bloku, więc nie za bardzo mam miejsce, żeby u mnie robić. Do tego dochodzi fakt, że w domu musiałoby być cały czas posprzątane, jego stan świadczy o mnie, a nie zawsze mam siłę, żeby sprawić, by półki lśniły :D No i ostatni, chyba najważniejszy punkt - mam kota. Kota, który dość szybko zaczyna się interesować gośćmi, namiętnie się leni, miauczy i bardzo podobają mu się ozdoby... :P A jeszcze, nie daj Boże, klientka miałaby alergię...
Co do upierdliwej klientki z pierwszego posta:
według mnie proporcja jest jasna: wykwalifikowana stylistka, jakościowe materiały = wysoka cena. Jak wolą iść do jakiejś badziewiary kupującej żele na allegro (ćśśś, wiem, ja kupowałam na allegro, ale komuś bym tymi żelami pazurków nie zrobiła, uczę się na sobie) za 20zł i zapłacić za te pazury 40zł powiedzmy, to ich sprawa. Tylko niech później nie płaczą, że im paznokcie odpadają, są żółte, pękają, warunki niesterylne i tak dalej...
Cwaniara... Mogła to zachować dla siebie, faktycznie trochę bezczelna była :[
Jeżeli ma się już dużo stałych klientek ,łatwo jest zrobić mini biznes-plan,jeżeli ich nie ma to nie ma co sie zastanawiać nad salonem
Ja nie mialam stalych klientek, poszlam na zywca. Wynajelam pomieszczenie w lokalu i poszlo :)
Agnieszka miałaś szczęście,albo nie było zbyt dużej konkurencji.ale w sumie w Wawie idzie każdy interesik ;)
Selenna uwierz , że nie każdy. Sporo salonów upada. A i konkurencji w tej branży jest sporo. Sama sie dziwie jak to sie stalo. Ale najlepszą reklamą jednak jest poczta pantoflowa, no i oczywiście staranna i dobrze wykonana praca. Wychodze z załoźenia, źe lepiej jest zrobić coś dłużej niż odwalić manianę w 5 minut.