to tez jest jakieś rozwiązanie :) tylko musi to zrobić ktos bardzo umiejetnie żeby nie było witać że są sztuczne :)
Printable View
to tez jest jakieś rozwiązanie :) tylko musi to zrobić ktos bardzo umiejetnie żeby nie było witać że są sztuczne :)
Za moich bardzo młodych czasów (:huh::huh::huh:) jak nie było tych wszystkich kolorowych wynalazków,
to rozjaśniałam włosy najmocniejszym preparatem (wtedy to była chyba joanna) i włosy moczyłam w nierozcieńczonej płukance (fiolet, róż i niebieski), nie pamiętam po ilu myciach się spłukiwało, ale wtedy byłam mega zadowolona.
ja też, tak jak samaron robiłam włosy płukanką- efekt był fajny:)
ale wiecie co ja jeszcze robilam jak byłam młodsza? tylko trzeba to robić na jasne włosy, bo na ciemnych nie będzie widać.oddzielone pasemko brałam i przeciagałam kawałkiem mokrej, kolorowej bibuły, tej marszczonej szkolnej, nie pamietam ile się to trzymało ale na wakacyjne szaleństwa można było tanio się zabawić:D
bibułkę chyba każdy testował haha i szamponetki oczywiście:D :skacze:
Bibułą oczywiście też kiedyś robiłam:D A do płukanki wolę się nie dotykać, kiedyś strzeliłam sobie pasemko fioletową płukanką, a po pierwszym myciu kolor mi się rozlał na pół głowy. Wiem, że zdolna jestem:)