Do świąt zostało ok. 2 miesiące
Sądzę, że nie tylko ja co roku wyczekuję dnia : 24 grudnia Chciałbym abyśmy w tym temacie podzielili się ze sobą swoimi wspomnieniami, przeżyciami, refleksjami, przepisami, pomysłami na prezenty, niespodzianki i wszystkim co wiąże się Wam ze Świętami Bożego narodzenia
Właściwie wszyscy spędzamy je wtedy z rodziną, to jest chyba jedyny dzień w roku, kiedy wszyscy zjeżdżają się ( i spotykają się ze sobą w jednym miejscu ) z różnych stron świata ( w moim przypadku Irlandia, Anglia, Niemcy, itd. ) i kiedy wreszcie można ze sobą porozmawiać i zobaczyć po całym roku nieobecności
Opowiedzcie jak się przygotowujecie do świąt, bez czego ich sobie nie wyobrażacie, co w nich lubicie, kochacie ( lub nienawidzicie, zależy co kto lubi)
Myślę, że każdy będzie mógł się wypowiedzieć w tym temacie, będzie to temat uniwersalny, a o świętach można pisać cały rok nie tylko wtedy gdy się zbliżają
To może ja zacznę
Od mojego urodzenia, zawsze miałam DWIE Wigilie
Jedna u jednych dziadków, druga u drugich ( mieszkają daleko od siebie ). Mimo że wiele razy prosiłam rodziców aby zaaranżowali wigilię na której obecni byliby wszyscy członkowie mojej rodziny, no ale zawsze mówili, że byłoby z tym zbyt wiele roboty... cóż mówi się trudno, może kiedyś...
Zawsze dzień lub dwa przez świętami idziemy z mamą siostrą i kuzynkami do jednej i drugiej babci aby pomóc piec ciasta, lepić pierogi, pierniczki, zawiązywać cukierki na choince... znowu czuje się wtedy jak małe dziecko pamiętam jak robiłam łańcuchy z papieru na choinkę, hehe, najpiękniejsze to one nie były, ale ważne że do dzisiaj się przechowały
Ogólnie, wiele razy się to nie zdarzyło ,aczkolwiek kiedy widzę, że śniegu zabraknie nam w święta czuje się jakby mi coś zabrano dla mnie święta bez śniegu to nie to samo, nie ma już tej atmosfery , ale niestety trzeba jakoś to przeżyć... jedyny plus jaki wtedy widzę to że nie będę się ślizgać w butach po lodzie
Nigdy nie czekaliśmy na pierwszą gwiazdkę zanim zaczęliśmy jeść nie wiem czemu kiedy wszyscy się zjeżdżali , wtedy zaczynaliśmy dzielić się opłatkiem... nienawidzę tego, nigdy nie wiem jakie życzenia złożyć
później siadamy do stołu, jemy, gawędzimy... gdy zbyliża się pewna godzina, zbieramy się do drugiej babci
Jedyne czego mi najbardziej brakuje to coś co robiliśmy z rodzinką, kiedy byłyśmy z siostrą i kuzynkami, kuzynami jeszcze małe... w połowie wigilii ubieraliśmy się , szliśmy na rynek, stawaliśmy pod wieeelgachna choinką... rodzice śpiewali kolędy z innymi ludźmi (wtedy pełno ludu było przy tej choince o dziwo ), my te małe bachorki, biegaliśmy po wystawach oglądając różne bąbki, świecące mikołaje, rzucaliśmy się śnieżkami... tego mi brakuje i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś znów tak będzie
Następnym razem może jeszcze powiem wam o daniach na stole i o palącej się choince...
czekam na wasze wpisy