napisalam i usunęlam
przepraszam, ale chyba nie potrafię się na tyle otworzyć, żeby opisać tutaj o sobie.
jeśli chodzi o duże A, to ja byłam szczęśliwa. Mówię to poważnie i z czystym sumieniem. małe a mam juz dobre 6 lat i żyję. i jestem szczęśliwa.
jeśli chodzi o duże A to jest to o tyle problem, ze nawet jak ci sie wydaje, ze juz z tego wyszłas to... tylko ci sie wydaje. ja przytylam dla plywania. 9 lat trenowalam, nie mialam dziecinstwa, bo zawsze od 6.45 bylam juz w wodzie na treningu, a do domu wracalam po 18 (trening, szkola, trening, dom, lekcje, sen). z czasem pokochalam ten sport, bo stalo sie to czyms wiecej niz zwyklymi treningami, stalo sie to czescia mojego zycia. i najpierw trener zauwazyl i zagrozil, ze nie pojade na mistrzostwa polski, bo nie bd miala sily i nie bd miala wynikow. pozniej rodzice powiedzieli, ze jesli moja waga nie wzrosnie do najpierw 45, a pozniej 50 to koniec z treningami. wiec zrobilam to. zeby dalej trenowac. treningi dawaly mi zawsze duzo szczecia, oczywiscie czesto nie mialam sily wyjsc z wody, bo byly naprawde ciezkie, dziennie okolo 10 km przeplywalismy + silownia+ bieganie itd. ale atmosfera wsrod zawodnikow byla wspaniala. poza tym jesli sie cos wykonuje od dziecinstwa to wklada sie w to cale serce. no i przyzwyczajenie tez napewno. wiem, ze ciezko to jest zrozumiec komus, kto nigdy tego nie doswiadczyl, ale ja pokochalam wysilek fizyczny i pokochalam treningi. i dla nich bylam w stanie zrobic naprawde wszystko. naprawde. i bylam bardzo szczesliwa i czulam sie z soba bardzo dobrze. duzo, bardzo duzo innych rzeczy jeszcze sie dzialo, ale o tym naprawde nie chce pisac, bo nie ma czym sie chwalic. chce tylko zlamac stereotyp, ze kazda chuda osoba jest anorektyczka, bo czesto maja tez z tym problemy osoby, po ktorych tego nie widac i ktore czesto sa 'normalne' i ciezko to po nich poznac. teraz mam ponad 170 cm i 52 kg.