Napiwki to temat rzeka...
Jak pracowałam w domu - o napiwkach nawet mowy nie było, co niektóre to nawet chciały zniżki.
Jestem teraz w salonie (pracuję u kogoś, nie na siebie) i napiwki są przeróżne: 5-40 zł. Klientki wiedzą że mamy procenty i co niektóre są bardzo hojne. Kwiatki, ciastka, truskawki itp.
Mamy pana, który po zabiegach zostawia 60 złchodzi co 2-3 tygodnie... Dziewczyna nieźle na tym wychodzi.
Czasem jakieś winko czy czekoladki w ramach przeprosin za zapomnienie terminu.
Mamy swoje skarbonki i zbieramy "nacoś", ale klientki o nich nie wiedzą
Niektóre klientki nam coś załatwiają, zostawiają napiwki i nic w zamian nie chcą, ale wiadomo że dla takiej pani zawsze się przyjdzie wcześniej czy zostanie po godzinach.
Ale i tak najmilsze były te słowa "ufam pani w 100%" a jak wyjeżdżałam na wakacje "już tęsknię", buziaczek i napiwek 40zł do tego![]()




chodzi co 2-3 tygodnie... Dziewczyna nieźle na tym wychodzi.
Odpowiedź z Cytatem

dlatego tak chętnie wracamy z wakacji


Zawsze zostawiaja



bo a nóż widelec jak zrobi złą minę, nie pokaże że jest ok to zjedzie się z ceny.




Chce się żyć i pracować
dodam, że gdy pracowałam w domu prawie 3 lata i robiłam paznokcie za grosze, to przez ten czas DWIE osoby chyba z litości zostawiły napiwek. Raz 5zł, a drugi raz 2zł (!) Nie raz miałam za to sytuacje, że nie miałam wydać 5zł, szukałam po domu 15min ale kobieta ani drgnęła. Musiałam wydawać np 10 zamiast 5 zł a baby się jawnie cieszyły i komentowały, jak to im się dziś przyfarciło!
Oczywiście, napiwek nie jest żadnym obowiązkiem, ale zaskakuje mnie, bo ja osobiście dałabym parę groszy więcej młodej studentce, która dorabia w domu za śmieszne pieniądze, niż pani z gabinetu, który jak wiadomo i tak ma odpowiednio skalkulowane ceny. Ale cóż...




leży i się kurzy, czasem sobie coś tam zrobię, ale do rzeczy 







